poniedziałek, 5 czerwca 2017

Zew księżyca (Mercedes Thompson #1) - Patricia Briggs

Tytuł: Zew księżyca
Tytuł oryginalny: Moon Called
Wydawnictwo: Fabryka Słów
ISBN: 9788375742558
Liczba stron: 320
Anna - moja ocena: 8 / 10

Opis z okładki:

Ta opowieść „pracuje” jak dobrze wyregulowany silnik

Seksowny sąsiad Mercedes Thompson jest… wilkołakiem. Mercedes, w swoim warsztacie, próbuje naprawić furgonetkę, która przypadkiem należy do… wampira. Z drugiej strony, sama Mercy też nie jest całkiem zwyczajna, a jej związek ze światem istot ożywających nocą nieuchronnie pakuje ją w kłopoty.

Wilkołaki mogą być niebezpieczne, gdy wejdziesz im w drogę. Wystarczy jednak zachować ostrożność, a - raczej - nie zrobią ci krzywdy. Bez trudu ukrywają swoją naturę przed ludźmi. Tylko że ja nie jestem człowiekiem. Potrafię je rozpoznać, a one rozpoznają mnie…


Seria o Mercedes Thompson zachęciła mnie do siebie najpierw okładką, potem opisem, aż w końcu stylem pisarskim autorki. Patricia Briggs daje nam silną, niezależną postać kobiecą, która mimo życia w otoczeniu pełnym silniejszych od siebie istot daje sobie radę i to z przytupem. Możesz traktować kojota z góry, bo jest mniejszy od wilka, jednak ma tak samo ostre kły! Zapamiętajcie, że Mercy nie da sobą pomiatać.

Kiedyś przeczytałam tą książkę, a potem drugi tom. Na tym niestety stanęło. Żałuję, że wtedy nie kontynuowałam przygody z tą serią. Teraz do niej wracam i to z rozkoszą.
Pierwszy tom wciągnął mnie w świat wykreowany z pomysłem
zaradnością. Jasno i krystalicznie widzimy wszystkie zależności między postaciami, od pierwszej strony nie ma także nawału "stworzeń", które na wstępie trzeba zapamiętać, aby potem wiedzieć, o czym w ogóle jest mowa w kolejnych rozdziałach. Ze wszystkim zapoznajemy się powoli, systematycznie mając wrażenie, jakbyśmy chwycili swoje walizki i stopniowo wchodzili w świat stworzony przez autorkę, aby rozbić tam obóz na długi, długi czas.

Osobiście uwielbiam motyw wilkołaków oraz zmiennokształtnych w literaturze fantastycznej, więc nie dziwię się, że na wstępie pokochałam tą książkę. Sposób, w jaki te stworzenia wykreowała Patricia Briggs, poznałam przy okazji czytania "Alfa i Omegi", co było z mojej strony wejściem do świata Mercedes Thompson "bocznymi drzwiami". I zakochałam się.

Akcja toczy się wartko, zastoje są jedynie chwilowe i nie nudzą, co jest ogromnym atutem (wypełnione są opisami, które sprawią, że będzie brnąć dalej). Najbardziej denerwującym aspektem tej powieści jest nieco rozkołysane życie uczuciowe Mercy, które przyprawiało mnie momentami o tiki nerwowe. Nie lubię niezdecydowanych bohaterek w historiach, coś w typie "wybierz jego lub jego". Mimo wszystko, ten wątek był nieco poboczny i nie aż tak widoczny. W sumie, kochany Samuel został w moich oczach 'psem ogrodnika' i wolę go w takiej roli, niż gdyby miał jednak porządnie namieszać.

Jeśli chodzi o okładkę, Fabryka Słów się postarała, właściwie jak zawsze. Okładka przyciąga spojrzenie, intryguje i ma same najpotrzebniejsze elementy, dzięki czemu nie hołduje horror vacui*, które często psuje część graficzną oraz zniechęca. Mówi się: "Nie oceniaj książki po okładce", jednak przyznacie, że dobra, zachęcająca okładka dobrze spełnia swoją rolę i przyciąga czytelników, prawda?

Polecam "Zew księżyca" wszystkim - jeśli jesteś fanem fantastyki, z miejsca zakochasz się w pyskatej Mercy, a jeśli nie jesteś fanem fantastyki, to po przeczytaniu na pewno staniesz się fanem Mercedes Thompson :)


Moja ocena:
8/10

____________________________________________
* Horror vacui - lęk przed pustą przestrzenią