poniedziałek, 18 sierpnia 2014

"Intruz" - Stephenie Meyer


Tytuł: Intruz
Tytuł oryginalny: The Host
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
ISBN: 9788324586998
Liczba stron: 560
Anna - moja ocena: 9 / 10

Przyszłość. Nasz świat opanował niewidzialny wróg. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich na pozór niezmienione życie. W ciele Melanie jednej z ostatnich dzikich istot ludzkich zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Wertuje ona myśli Melanie w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa jej coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć.

Początkowo zabierałam się do lektury dosyć mozolnie, z przeczuciem, że powieść nie trafi w moje gusta. Powieść "Intruz" znanej autorki Stephenie Meyer nie jest tak sławna jak jej saga zapoczątkowana tomem pt. "Zmierzch" (bo kto nie zna depresyjnego Edwarda i anemicznej Belli?), której bardzo rozdmuchana sława szerzy się na całym świecie. O istnieniu "Intruza" dowiedziałam się dosyć niedawno (jakieś dwa lata temu) i od tamtej pory omijałam tą pozycję szerokim łukiem. Dlaczego?, zapytacie zaciekawieni. Otóż, opowieści toczące się w przyszłości i obcy najeżdżający naszą biedną planetę brzmią dla mnie niczym Star Trek i nie za bardzo mnie interesują - wolę znane wszystkim wilkołaki, wampiry, wróżki i inne, najróżniejsze stwory, które zawładnęły rynkiem wydawniczym. Kiedy już przełamałam swój opór, zaczęłam swoją przygodę z Melanie i Wagabundą...

Bohaterowie
Melanie i Wagabunda różnią się od siebie charakterami i podejściem do życia - nic w tym dziwnego, skoro druga z bohaterek jest stworzeniem zupełnie odmiennym od człowieka i przeżyła wiele tysięcy lat, podróżując między innymi planetami odległymi od Ziemi, o których istnieniu żaden człowiek do niedawna nawet nie wiedział. Melanie - prostolinijna, bardzo ludzka, emocjonalna, zdeterminowana. Wagabunda - pokojowa, spokojna, zdezorientowana natłokiem uczuć, które wywołuje życie na Ziemi. Mimo różnic, Melanie i Wagabunda dzielą się jednym ciałem, co jest niewygodne zarówno dla nich, jak i innych bohaterów, których poznajemy nieco później. Początkowo rozmowy, które dziewczęta prowadziły w myślach, doprowadzały mnie do szewskiej pasji i przeszkadzały w czytaniu oraz rozumieniu całości tekstu, jednak potem przyzwyczaiłam się do nich na tyle, by zagłębić się w treść książki. 

Fabuła
Pomysł na fabułę jest na swój sposób oryginalny i jednocześnie przerażający - bo co by było, gdyby w kosmosie naprawdę żyły istoty, które mogą przejąć kontrolę nad naszymi ciałami oraz umysłami? Przez początkowe dwieście stron większość tekstu stanowiły opisy przyrody oraz wewnętrzne wynurzenia Wagabundy, niezmiennie przeplatające się z jej dyskusjami z Melanie. Jednak po męczeństwie nadeszła pora na narastające zafascynowanie z mojej strony, które w ostateczności przerodziło się w miłość - zakochałam się w bohaterach na zabój, a zwłaszcza w Ianie oraz Wagabundzie. Akcja przyśpiesza na końcu książki po to, by wprawić nas w wahania nastrojów - od euforycznej radości po rzewny płacz - po czym zostawia nas całkowicie rozbitych psychicznie. W internecie (jakże cudownym internecie!) znalazłam wzmianki o drugim tomie, który rzekomo ma zostać wydany w niedalekiej przyszłości. Czekam na to niecierpliwie.

Ogólne wrażenie
Książka "Intruz"może i wciągnęła mnie dopiero po pierwszych dwustu stronach, jednak ostatecznie polecam ją każdemu, kto lubi powieści o miłości, przyjaźni i walce o wolność. Wstrząsnęła ona moim światem i pozostawiła mnie rozbitą oraz rozchwianą emocjonalnie - zakochałam się jak nic! Fabuła wnosi coś nowego, świeżego na rynek wydawniczy i kusi okładką, ale jest ucztą nie tylko dla oczu, ale i umysłu.


Moja ocena :
9 / 10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz