Tytuł oryginalny: The Host
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
ISBN: 9788324586998
Liczba stron: 560
Anna - moja ocena: 9 / 10
Początkowo zabierałam się do lektury dosyć mozolnie, z przeczuciem, że powieść nie trafi w moje gusta. Powieść "Intruz" znanej autorki Stephenie Meyer nie jest tak sławna jak jej saga zapoczątkowana tomem pt. "Zmierzch" (bo kto nie zna depresyjnego Edwarda i anemicznej Belli?), której bardzo rozdmuchana sława szerzy się na całym świecie. O istnieniu "Intruza" dowiedziałam się dosyć niedawno (jakieś dwa lata temu) i od tamtej pory omijałam tą pozycję szerokim łukiem. Dlaczego?, zapytacie zaciekawieni. Otóż, opowieści toczące się w przyszłości i obcy najeżdżający naszą biedną planetę brzmią dla mnie niczym Star Trek i nie za bardzo mnie interesują - wolę znane wszystkim wilkołaki, wampiry, wróżki i inne, najróżniejsze stwory, które zawładnęły rynkiem wydawniczym. Kiedy już przełamałam swój opór, zaczęłam swoją przygodę z Melanie i Wagabundą...
● Bohaterowie
Melanie i Wagabunda różnią się od siebie charakterami i podejściem do życia - nic w tym dziwnego, skoro druga z bohaterek jest stworzeniem zupełnie odmiennym od człowieka i przeżyła wiele tysięcy lat, podróżując między innymi planetami odległymi od Ziemi, o których istnieniu żaden człowiek do niedawna nawet nie wiedział. Melanie - prostolinijna, bardzo ludzka, emocjonalna, zdeterminowana. Wagabunda - pokojowa, spokojna, zdezorientowana natłokiem uczuć, które wywołuje życie na Ziemi. Mimo różnic, Melanie i Wagabunda dzielą się jednym ciałem, co jest niewygodne zarówno dla nich, jak i innych bohaterów, których poznajemy nieco później. Początkowo rozmowy, które dziewczęta prowadziły w myślach, doprowadzały mnie do szewskiej pasji i przeszkadzały w czytaniu oraz rozumieniu całości tekstu, jednak potem przyzwyczaiłam się do nich na tyle, by zagłębić się w treść książki.
● Fabuła
Pomysł na fabułę jest na swój sposób oryginalny i jednocześnie przerażający - bo co by było, gdyby w kosmosie naprawdę żyły istoty, które mogą przejąć kontrolę nad naszymi ciałami oraz umysłami? Przez początkowe dwieście stron większość tekstu stanowiły opisy przyrody oraz wewnętrzne wynurzenia Wagabundy, niezmiennie przeplatające się z jej dyskusjami z Melanie. Jednak po męczeństwie nadeszła pora na narastające zafascynowanie z mojej strony, które w ostateczności przerodziło się w miłość - zakochałam się w bohaterach na zabój, a zwłaszcza w Ianie oraz Wagabundzie. Akcja przyśpiesza na końcu książki po to, by wprawić nas w wahania nastrojów - od euforycznej radości po rzewny płacz - po czym zostawia nas całkowicie rozbitych psychicznie. W internecie (jakże cudownym internecie!) znalazłam wzmianki o drugim tomie, który rzekomo ma zostać wydany w niedalekiej przyszłości. Czekam na to niecierpliwie.
● Ogólne wrażenie
Książka "Intruz"może i wciągnęła mnie dopiero po pierwszych dwustu stronach, jednak ostatecznie polecam ją każdemu, kto lubi powieści o miłości, przyjaźni i walce o wolność. Wstrząsnęła ona moim światem i pozostawiła mnie rozbitą oraz rozchwianą emocjonalnie - zakochałam się jak nic! Fabuła wnosi coś nowego, świeżego na rynek wydawniczy i kusi okładką, ale jest ucztą nie tylko dla oczu, ale i umysłu.
Moja ocena :
9 / 10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz