sobota, 30 sierpnia 2014

"Posłaniec" - Markus Zusak



Tytuł:
Posłaniec
Tytuł oryginalny: The Messenger
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
ISBN: 9788310116437
Liczba stron: 352
Anna - moja ocena: 7 / 10

Poznajcie Eda Kennedy’ego – przeciętnego taksówkarza, kiepskiego karciarza, pechowca w miłości. Mieszka w ruderze na przedmieściach, dzieli się kawą ze swoim psem Odźwiernym i darzy uczuciem koleżankę Audrey. Jego życiem rządzą spokojna rutyna i brak perspektyw – do chwili, gdy pewnego dnia niechcący powstrzymuje napad na bank.
I wtedy pojawia się pierwszy as.
Wtedy Ed zostaje Posłańcem.
Tak oto wybrany, wędruje przez miasto, pomagając i cierpiąc (jeśli to konieczne), aż pozostanie już tylko jedno pytanie – kto stoi za jego misją?

Markus Zusak to znany pisarz, rozpoznawalny szczególnie dzięki swojej powieści "Złodziejka książek", z którą niestety nie miałam jeszcze okazji się zapoznać, ale mam nadzieję, że niedługo nadarzy się okazja. Zabierałam się do "Posłańca" niczym pies do jeża, nieco zniechęcona dziwnym stylem pisania autora i jego dosyć oryginalnym sposobem kreowania fabuły. Czytałam najpierw wolno, męcząc się z każdą stroną, a potem wciągnęłam się i razem z głównym bohaterem przeżywałam coraz to kolejne "wiadomości", które musiał on dostarczać ludziom w swoim miasteczku.

Bohaterowie
"Poznajcie Eda Kennedy'ego – przeciętnego taksówkarza, kiepskiego karciarza, pechowca w miłości." - tak właśnie zaczyna się opis książki i już po pierwszym rozdziale czytelnik orientuje się w prawdziwości tych słów i jednocześnie beznadziejności życia głównego bohatera. Jeździ on starą, wysłużoną taksówką, mieszka w starej ruderze ze swoim psem-kawoszem Odźwiernym (jedną z moich ulubionych postaci) i codziennie dostrzega banalność swojego małomiasteczkowego życia, jednak nie ma pomysłu ani chęci, by coś z nim zrobić. Ed jest tak przeciętny i zwyczajny, że to wprost odświeżające i wywołuje na moich ustach uśmiech. Po tylu książkach, gdzie główny bohater jest od początku kimś wyjątkowym, mimo że sam tego nie dostrzega lub inni także, a potem chcą tę wyjątkowość wykorzystać na wszelkie możliwe sposoby, "zwyczajny Ed" z miejsca stał się najsympatyczniejszym elementem całej tej historii. Ale oprócz niego jest przecież także Marv ze swoim rozpadającym się samochodem, bezrobotny i obojętny niemal na wszystko Richie, a także Audrey, w której podkochuje się Ed i nie jest to żadną tajemnicą. Każdego z tych bohaterów moglibyście spotkać w rzeczywistym świecie, za co powieść zasłużyła na wielkiego plusa z mojej strony.

Fabuła
Pomysł posłańca niosącego wiadomości, niekoniecznie z własnej woli, jest bardzo oryginalny i z takim nie spotkałam się w żadnej dotychczasowej powieści. Nie ma tutaj elementów fantastycznych, a mimo to człowiek, czytając "Posłańca", ma nieodzowne wrażenie, że trafił do Krainy Czarów. Spotykamy się tutaj z wieloma ludzkimi problemami, znanymi zwykłym zjadaczom chleba, jeśli nie z życia codziennego własnego lub kogoś znajomego, to choćby z telewizji lub gazet, takimi jak np. przemoc w rodzinie lub staruszkowie u schyłku swego życia osamotnieni przez rodzinę i znajomych. Ed staje się Posłańcem po to, by pomóc takim ludziom, nieco rozjaśnić ich życie lub po prostu uświadomić im pewne prawdy, których nie dostrzegali lub je ignorowali. Niemal na każdej stronie coś się dzieje, a mimo to akcja wcale nie dzieje się szybko - bardzo trudno to wytłumaczyć. Żeby zrozumieć, należy przeczytać.

Ogólne wrażenie
Książka, mimo kiepskiego pierwszego wrażenia i chwilowej niechęci po pierwszym rozdziale jest przyjemna i bardzo życiowa. Czytając ją i śledząc poczynania bohaterów, zwłaszcza Eda, ale nie tylko, przeżyjemy prawdziwą huśtawkę emocji. W jednym momencie śmiałam się z jakiegoś głupiego tekstu jednego z przyjaciół głównej postaci, a zaraz dopadał mnie niewyjaśniony stres i zdenerwowanie, po czym (najczęściej już na końcu powieści) wybuchałam płaczem (ze wzruszenia, radości lub smutku). "Posłaniec" to prawdziwy rollercoaster dla osób empatycznych jak ja, które wczuwają się w nawet najmniejszą błahostkę. Polecam lekturę "Posłańca", bo wywarła na mnie niezwykłe wrażenie. Nie jest to zdecydowanie lektura na jeden wieczór, którą pochłania się w całości, lecz dzieło, którym należy się cieszyć powoli, z rozwagą oraz pełną świadomością, by potem wyciągnąć z niego przydatne wnioski. Na początku nie wiedziałam, co mam napisać, jednak dałam się ponieść wrażeniom po lekturze i słowa jakoś spłynęły z moich palców, specjalnie dla was :)


Moja ocena
7 / 10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz